wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 1

Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Z zewnątrz dobiegały do mnie dźwięki ptaków, śpiewających najróżniejsze melodie. Ja jednak chciałam się odciąć od wszystkich otaczających mnie bodźców, które uznaje się za pozytywne. Moja sytuacja bowiem nie była dość ciekawa. Mianowicie niecałą godzinę temu rzucił mnie chłopak, do którego coś czułam. Myślałam, że będę mogła mu ufać, jednak jeden SMS wystarczył, aby zniszczyć moje samopoczucie. Aluzja co prawda dość krótka, jednak odciskająca głębokie piętno. Z głębokich przemyśleń wyrwał mnie "Rehab" będący jednocześnie moim dzwonkiem. Była to Mela. Jedna z osób, które trudno nazwać znajomymi, jednak nie zaliczała się ona także do moich przyjaciół.
- Tak? - prychnęłam oschle w stronę słuchawki
- Nie wkurzaj się! No nie moja wina, że Damian cię rzucił...
- Słuchaj! Możesz nie wpieprzać się w moje prywatne sprawy, zrozumiano?!
- Dobra, dobra! Uspokój się, chciałam się tylko zapytać, czy pójdziesz ze mną wieczorem na imprezę, ale jak nie, to nie! - dziewczyna rozłączyła się, podejrzewam, że ze złością.
W pierwszej chwili, z wściekłością rzuciłam telefon w kąt pokoju. Odczekałam chwilę. Usiadłam - tym razem spokojnie - na łóżku. Podniosłam głowę, po czym wbiłam wzrok w dywan. Wiedziałam, że to nie wina Meli, jednak od dłuższego czasu miotały mną emocje. Westchnęłam. A może powinnam jednak iść na tę imprezę? W sumie mogła bym iść, głównie w celu wyluzowania się, gdyż nie ma w tym chyba nic złego, nieprawdaż?
Podniosłam swój telefon, który dość ucierpiał podczas wypadku. Miał zbitą szybką, jednak nadal był zdolny do użytku. Wybrałam numer Meli. Odebrała po trzech sygnałach.
- Tak? - zapytała tonem dokładnie takim samym, jak ja niedawno
- Słuchaj Mela... przepraszam. Wiem, że to nie Twoja wina, ale...
- Dobra, dobra. Będę u ciebie o 19:00 - przerwała mi w pół słowa, jednak mówiła o wiele weselszym tonem.
- Ok, pa, czekam. - rozłączyłam się.
19:00. Dobra. Mam półtorej godziny. Zaczęłam oczywiście od tego, co ja w ogóle na siebie włożę. Po niedługiej  chwili uznałam, że w sumie nie mam na czego na siebie włożyć. Po żmudnym przeszukaniu udało skomponować taki zestaw. Miałam jeszcze czas, aby zająć się moją fryzurą oraz makijażem, jednak musiałam się spieszyć. Umalowałam się standardowo: mocno podkreślone oczy oraz usta. Kiedy zabierałam się za układanie włosów, usłyszałam dzwonek do drzwi. W jednej ręce trzymając gumkę do włosów, a w drugiej rozwalającego się powoli koka wrzasnęłam do Meli, że może wejść, a później, żeby jeszcze chwilę na mnie poczekała. Po mimo nakazu, aby zrobiła to posłusznie w salonie, po chwili zauważyłam ją w drzwiach łazienki.
- No, muszę powiedzieć, że nieźle się odszczeliłaś. - przyznała, pogwizdując
- Aha, dzięki - powiedziałam z gumką do włosów w ustach, przez co mogło to zabrzmieć trochę niewyraźnie.
- A na mieście chodzą pogłoski, że ty raczej stronisz od imprez, wiesz? - westchnęła z szerokim uśmiechem. Z Damianem nigdy nie byłam na imprezie...ugh, ale to boli. Czy, czy ja naprawdę go kochałam? Czemu, dlaczego? Przecież, przecież wszyscy mówili, że do dupek. A ja - głupia - musiałam poczuć do niego to cholerne uczucie, zwane miłością. Czułam, jak łza zlatuje mi po policzku, jednak szybko ją starłam, aby nie zaprzepaścić dobrze wyglądającego makijażu. Wymusiłam na swojej twarzy uśmiech.
- To tylko pogłoski! - powiedziałam, jednak sama słyszałam mój łamiący się głos
- Ja...ja przepraszam. - powiedziałam Mela spuszczając głowę
- Nie, to nie Twoja wina, nie martw się. - pocieszyłam ją, poklepałam po plecach i postanowiłam, żebyśmy wreszcie wyszły, bo się spóźnimy. Do klubu nie miałyśmy daleko, toteż doszłyśmy w niecałe dwadzieścia minut.
Kiedy tylko tam weszłam, poczułam smród alkoholu, papierosów i może...narkotyków? Sama nie wiem, dlaczego i po co dałam się w to wciągnąć, ale mus to mus, teraz w końcu wyjść nie mogę. Muzyka obiegła moje uszy, dzięki czemu doznałam niezłego wstrząsu, gdyż była to jedna z pierwszych moich imprez w klubie.
~*~
Byłam już dość nieźle upita. Śmiałam się głośno, próbując przekrzyczeć muzykę. Co chwilę tańczyłam z innym facetem, jednak - na moje szczęście - żaden z nich nie przypominał Damiana. Odwróciłam się, gdyż poczułam na swoich biodrach dotyk jakiegoś chłopaka. Kiedy zobaczyłam jego mordę...ach! Jednak, jego ręce znajdowały się teraz pod moją bluzką i niebezpiecznie zbliżały się do moich piersi. Kiedy dotknął mojego biustonosza, gwałtownie się odsunęłam, jednak jego ręka była dosłownie "przyklejona" do mojego ciała, toteż koszulka się rozdarła, jednak nie było to znaczne. Nie wahałam się. Od razu spoliczkowałam faceta, a po incydencie - nie informując o niczym Meli - wybiegłam z klubu.

--------------------------------------------------------------------

No i jest, rozdział pierwszy. Mam nadzieję, że się spodoba. Nie wszystkim, ale jednak ;)
EDIT: Wiem, że krótki i nieciekawy, no ale trochę się rozkojarzyłam przy pisaniu. Moja wina. Mam nadzieję, że sprawy prywatne pozwolą mi się bardziej skupić przy pisaniu następnego.

Czytasz = Komentujesz

2 komentarze:

  1. Super opowiadanie. Najgorsze jest to, że dotyczy rozstania z chłopakiem, co moim zdaniem jest idiotyczne ;-;
    Pozdrawiam i czytam dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale pierwszy rozdział tak trochę "Na Spontanie". Ciesze się, że powiedziałaś to co myślisz ;)

      Usuń