piątek, 13 marca 2015

Rozdział 3

"Będę u Ciebie w domu o 17.
Jaś.
To co zobaczyłam na tej kartce zdziwiło mnie, gdyż w sumie nie wiedziałam, czego mam się po chłopaku spodziewać."


Do mojej głowy napływały kolejne, coraz to gorsze myśli na temat tego chłopaka. Jednakże, razem z każdą z nich do mojej głowy napływała także wizja jego intrygujących, czekoladowych tęczówek. Co więcej, tęczówek, do których cholernie się przywiązałam. Bałam się tej myśli. W tej chwili bałam się praktycznie wszystkiego, co związane było z Jasiem...Janem. Nie powinnam zdrabniać jego imienia, przynajmniej sądziłam, że to nie na miejscu. Ugh! Miałam dość już tego wszystkiego. Tego cholernego chłopaka, jego cholernie dobrych oczu i moich coraz dziwniejszych myśli. Przytłaczało mnie to, a ja ukazywałam właśnie swoją słabość. 
- Oh, I believe in yesterday... - szybko szeptałam słowa mojej ulubionej piosenki. Przez nerwy, które towarzyszyły mi przy tej czynności, co chwilę musiałam łapać oddech. - Suddenly... I'm not half the man I used to be. There's shadow hanging over me. Oh yesterday came suddenly... - mój oddech powoli się uspokajał, tak samo jak to, co działo się w mojej głowie. Znów westchnęłam, jednak przy wypuszczaniu powietrza przebiegł po mnie miły dreszcz, który zachęcił mnie do życia. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, jednak tym razem szczery. Nadal miałam w rękach świstek papieru, o czym chyba zapomniałam. Zgniotłam go, jednak zamiast wyrzucić, schowałam do kieszeni spodni. Humor jednak diametralnie mi się zmienił, kiedy tylko wyszłam z kamieniczki. Od razu obiegło mnie to dziwne, niekomfortowe uczucie. Kogoś wzrok właśnie spoczął na mojej części ciała, jednak nie mogłam stwierdzić, na której konkretnie. Byłam niemalże pewna, że to był Janek, jednak nie chciałam się odwracać, gdyż znowu była bym zmuszona nawiązać z nim kontakt wzrokowy, a wtedy utonęła bym w jego oczach. Przyśpieszyłam kroku, idąc w stronę ciasnych alejek prowadzących do centrum miasta. Lubiłam je, gdyż codziennie można było zobaczyć na nich coś nowego. Szczególnie urzekający był zapach, codziennie świeżo wystawianych kwiatów, gdyż przynajmniej połowa z nich usiana była kwiaciarniami. Co prawda droga przez te kręte uliczki byłam dość sporo dłuższa, jednakże zawsze uznawałam, że warto wcześniej wstać. Droga do pracy minęła mi dość krótko, a urokliwy zapach najróżniejszych kwiatów zdecydowanie pomógł mi zapomnieć o wszystkich niezręcznych sytuacjach z ostatnich dni. Nie tylko piosenki bowiem pomagały mi się odstresować. Do budynku kawiarenki weszłam tylnymi drzwiami. Od razu weszłam do szatni, aby założyć swój fartuch i przemyśleć plan na dzisiejszy dzień. W sumie nie miałam dzisiaj nic ważniejszego do zrobienia. Moja zmiana trwała zaledwie cztery godziny, toteż postanowiłam sprawdzić, co słychać u mojego kochanego ogierka.
~*~
Czas spędzony w pracy minął mi dość krótko, może dlatego, iż w kawiarni nie pojawili się żadni nieproszeni goście. Siedemnasta. Doszłam do wniosku, iż jeżeli faktycznie miała bym się wybrać do stajni, to mogłam być pewna faktu, że wrócę stamtąd zdecydowanie później. Ni stąd, ni zowąd usłyszałam pierwsze dźwięki mojego dzwonka, wydostające się z torebki. Wyjęłam z niej telefon,  jednym ruchem odebrałam połączenie od Pani Ani, po czym przyłożyłam aparat do ucha.
- Dzień dobry! - w sumie nie wiedziałam, po co moja instruktorka miała bym do mnie dzwonić, jednak od razu mogła ją powiadomić, ze mam zamiar dzisiaj przyjechać.
- Witam, Zuza. Czy mogła byś poprowadzić dzisiaj lonżę, o godzinie 17? - w sumie nie byłam zdziwiona tą propozycją, gdyż byłam jedyną osobą w stajni, która zdała na srebrną odznakę Polskiego Związku Jeździeckiego. Oczywiście, wolała bym wybrać się na jakiś teren, czy po prostu posiedzieć z moim wierzchowcem w jego boksie, jednak nie przeszkadzało mi prowadzenie lekcji, dla prawdopodobnie dwunastoletniej dziewczyny, która tak się zmęczy na pierwszej lekcji, że już więcej się w stajni nie pojawi. Doskonale znałam ten scenariusz.
- Tak, oczywiście, nie ma problemu. Będę w stajni 0 16:30. - uśmiechnęłam się pod nosem, bowiem będę miała co robić w godzinach siedemnasta, po siedemnastej.
- Mam nadzieję, że nie zrobię Ci problemu, po prostu nie mogę być o tej godzinie w stajni. - czułam, jak zaczyna się martwić, gdyż Pani Ania świetnie nadawała się się na moją drugą matkę. Po prostu, opiekowała się mną, a ja nie miałam nic przeciwko.
- Nie, w ogóle! Na prawdę nie będzie problemu. - uśmiechnęłam się, bardzo zadowolona z tego, że chociaż jedna osoba na tym świecie traktuje mnie tak, jak się powinno traktować normalnego człowieka. Po gorącym pożegnaniu rozłączyłam się i przyśpieszyłam kroku, gdyż przeprowadziłam się nie dawno, toteż odkopanie bryczesów ze stert ciuchów nadal leżących w kartonach obok pustej szafy zajmie mi pewnie dość dużo czasu. Wiem. Jestem leniwa, i nie, nie jestem z tego dumna. Naprawdę staram się to zmienić, jednak czasami dopadnie mnie takie uczucie, że najchętniej nie wstawała bym z łóżka do godziny trzynastej, jednak dotychczas skutecznie udawało mi się to zwalczać. W mgnieniu oka doszłam miałam przed sobą drzwi z drewna z dębowego, po których otwarciu z kolei ukazał mi się przedsionek z mojego mieszkania. Weszłam, zdejmując trampki i lekko się rozciągając, gdyż cały dzień stania w jednej pozycji potrafi dać się we znaki. Szybko wstawiłam do mikrofali kawałek wczoraj zamówionej pizzy, po czym zabrałam się do jedzenia jej, oczywiście przed telewizorem. Mimo tego, co mogą stwarzać pozory, nie oglądałam telewizji w dużych ilościach, wręcz przeciwnie. Uwielbiałam poezję, w szczególności Norwida i Słowackiego. Ta miłość zaczęła się w podstawówce, kiedy to dość często musiałam się uczyć różnych wierszy na pamięć. Zdaje mi się, że do teraz potrafiła bym zarecytować "Panią Twardowską", czy "Powrót Taty", z czego jestem bardzo dumna. Kiedy już zjadłam pizze, poszłam zmyć talerz, a następnie do pokoju. Ze sterty książek wygrzebałam zbiór poezji Krasickiego, po czym zagłębiłam się w lekturze. 
~*~
Muszę przyznać, że w tej lekturze zagłębiłam się aż zanadto, gdyż kiedy włączyłam telefon, aby sprawdzić godzinę, ukazała mi się za piętnaście czwarta. Cała się zestresowałam, gdyż nie dorobiłam się jeszcze samochodu, toteż wszędzie jeździłam rowerem. Aby zdążyć, musiałam wyjechać co najmniej o szesnastej piętnaście. W pośpiechu dorwałam się do pierwszego lepszego kartonu, wyrzucają z niego wszystko, co się w nim znajdowało. Bryczesy były niemalże na samym dnie, jednak cieszyłam się, że nie musiałam przekopywać następnego pudła. Szybko spakowałam to, co trzeba i pędem ruszyłam do drzwi, obok których stał mój rower, górski oczywiście. W pośpiechu zniosłam go z drugiego piętra, po czym jak szalona popedałowałam w kierunku stajni.
Szesnasta trzydzieści osiem. Kiedy tylko wjechałam przez bramę wjazdową, poczułam zapach koni, który należał do tych rzeczy, które mnie uspokajają. Szybko dostałam się do szatni, w pośpiechu założyłam bryczesy, po czym udałam się do siodlarni. Jak na złość, ktoś powiesił siodło oraz tranzelkę na niemalże najwyższym wieszaku, a jako że nie należę do najwyższych, miałam niemałe trudności, aby zdjąć sprzęt. W końcu jednak mi się to udało. Wyszłam z siodlarni,a na podjeździe zobaczyłam zaparkowane BMW X6, które najpewniej należało do matki naiwnej dziewczynki, która myśli, że jazda konna polega na siedzeniu na koniu i trzepaniu wodzami w te i we wte, krzycząc "Wio!". Jednak to, co zobaczyłam za chwilę przerosło moje najśmielsze oczekiwania...


--------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że wam się spodoba!
Tym czasem, mam trochę informacji. Pierwsze primo, zrezygnowałam z usuwania pierwszego rozdziału, gdyż pomimo, że nadal jestem zdania, iż jest fatalny... po prostu chcę go sobie zostawić.
Drugie primo, zmieniłam zdjęcie Zuzy, gdyż uważam, że te aktualne bardziej pasuje do jej charakteru, mam nadzieję, że wam też się spodoba. I trzecie primo:

Chciała bym serdecznie pozdrowić rzekomą Julię, która w niezwykle obraźliwym liście wypomniała mi, iż nie napisałam prologu. Powiem tylko, iż nie udało Ci się mnie sprowokować, próbuj dalej, moja droga!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

4 komentarze:

  1. Mega, mega, mega! Kocham <3 :D
    http://life-is-not-horrible.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje <3 Ale i tak uważam, że Twoje sto razy lepsze ;)

      Usuń
  2. Ten rozdział wyszedł o wiele lepiej! I dłużej! :D
    Florence, odpisz mi w końcu na gg! :P

    I poczytaj coś tam u mnie ;3
    http://the-world-is-threatened-smav.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz dłuższe i lepsze rozdziały! Świetnie! :3
    Zapraszam do siebie! -----------------------------> Mari
    http://cieplowsrodchlodu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń